niedziela, 21 kwietnia 2013

Skrzypce czemu kocham a jednocześnie nienawidze ???

Cześć!

W ostatnim poście pisałam o tym że gram na skrzypcach a także o tym że kochająca to co robie jednocześnie tego nienawidzę .

Mam to zamiar teraz wytłumaczyć !!!

Gry na skrzypcach uczę się już od 9 lat . Przy czym 6 lat w szkole muzycznej a 3 lata z panią która przyjeżdżała do mnie do domu ( powód : po ukończeniu podstawówki nie wybrałam muzycznej jako gimnazjum a nie chciałam zaniedbać tego co kształciłam przez 6 lat :D )

Kocham skrzypce , uwielbiam ich dźwięk itd.  Dzięki nim potrafię zapomnieć o problemach (których ostatnimi czasy naprawdę przybyło ) . Kiedy gram jestem tylko ja nikt nie wie co siedzi wtedy w mojej głowie nawet ja sama :)

ale...

Nienawidzę skrzypiec ... hahahaha sprzeczność ???  Wiem !
Nienawidzę na nich grac ponieważ kiedy byłam jeszcze w szkole muzycznej trafiałam pechowo na jedną nauczycielkę ... Niestety :(
Można by teraz powiedzieć  , że to że trafiłam na złą nauczycielkę nie oznacza jeszcze że mam już nienawidzić skrzypiec i słusznie ale ...

Nie chodziło o to że ta nauczycielka nie potrafiła mnie nauczyć czy coś . Nie ona po prostu mnie nienawidziła i dawała mi to bardzo mocno odczuć nie tylko w sposób psychiczny ( krzycząc na mnie) ale także fizyczny
podczas naszych lekcji ( które odbywały się w szkole ) potrafiłam mnie uderzyć . Najczęściej biła mnie smyczkiem po palcach po czym do teraz mam czarne kostki i niestety to już tak zostanie :(

Robiła to przez 2 lata.

W końcu nie wytrzymałam . Nie skarżyłam się nikomu podczas tych lat ale po którejś z kolei lekcji pękłam . Wyszłam z klasy i poszłam do psycholożki (która była także świetliczanką w tej szkole )
Oczywiście jak można się domyślać ona powiedziała to mojej mamie .

Teraz większość myśli że moja mam chodziła na lekcje i wszystko pięknie , spoko ,ładnie ... No niestety nie :(

Moja mama chciała mieć wstęp na lekcje ale pani nie zgodziła się żeby wchodziła ona do klasy i dalej robiła to co robiła wcześniej ( biła i krzyczała ) Jedynym ratunkiem było to że moja mama siedziała pod klasą i kiedy zaczynało się robić no nie wiem jak to nazwać nerwowo ja wychodziłam z lekcji i wracałyśmy do domu .

Ale w końcu po rozmowie mojego taty z panią , wyraziła ona zgodę na to żeby mama mogla siedzieć na lekcjach .

Ale i to nie dało efektu którego wciąż się spodziewałam panie cały czas krzyczała .  Już nie biła ale ten pewnie rodzaj przemocy psychicznej wciąż tam został . Pomimo , iż siedziała moja mama zwracała jej uwagę . Nic !

Przetrwałam z nią ( z panią) aż do odejście jej na emeryturę . Moja następna nauczycielka była aniołem tak to nazwę do dziś jestem z nią w kontakcie :)

No ale niestety przez to wszystko zostało troszkę we mnie takie poczucie bezsilności oraz małe poczucie mojej wartości , ale widocznie tak miało być. Nie mam na co narzekać gdyby nie tamte wydarzenie nie byłabym tak silna emocjonalnie jak teraz .

I może to dziwne ale uważam że to dobrze że na nią trafiłam . Nie potrafię wyjaśnić czemu ale dobrze :D


A teraz parę fotek moich skarbów :)
klasyki :D


elektryczne (prezent od rodziców na zakończenie podstawówki )



No może nie wierzycie w to co napisałam ale to wszystko prawda !!!!


Do następnego posta
Lili      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz